Krótko o piwach z browaru Reden

Miałem przyjemność spróbowania kilku piw Redenu. Chętnie się do tego odniosę w niniejszym artykule.

Browar Reden jest dla mnie browarem wyjątkowym. Nie tylko dlatego, że znajduje się w Świętochłowicach z których pochodzę.
Uważam, iż jest to w pewnym sensie kwintesencja dobrego browaru z prawdziwego zdarzenia. Każde piwo Redenu jest dopracowane. Nie tylko etykiety butelek bardzo dobrze się prezentują... Obecnie mało które piwo wzbudza we mnie jakąś ekstazę, uczucia wyższe. To nie o to chodzi, abym po pierwszym łyku zaniemówił i pamiętał tą chwilę do końca życia. Oczywiście mam w głowie kilka piw, które przysłowiowo urwały mi dupę. Piwa ze śląskiego miasta niczego nie urywają. Są za to po prostu dobre!
Każde piwo jest przemyślane od początku do końca. Dobrze się prezentuje i dobrze smakuje. Nie zawiodłem się na którymkolwiek z nich. Jest w czym wybierać. Każdy z nas ma własne preferencje dotyczące poszczególnych stylów, a w ofercie Redenu można zapewne odnaleźć swój ulubiony.

Zacznę od Stoutów, kóre piłem:

Milkołak- jest to Milk Stout. Etykieta mówi o prawie czarnym jak gorzka czekolada piwie o aksamitnym smaku z nutą mlecznej, laktozowej słodkości. Pierwsze piwo tegoż browaru. Bardzo przyjemne wieczorami i nie tylko. Jest gładkie w smaku, delikatne z wyczuwalnymi polskimi chmielami na finiszu.

Milkoffeel- kolejny Milk Stout. Jest to swego rodzaju wariacja na temat Milkołaka. Po dodaniu kawy Arabica powstał dla nas Coffe Milkstout. Po wariacji oczekiwalibyśmy swego rodzaju szaleństwa, jednak jest to po prostu kolejne dobrze zrobione piwo. Delikatnie słodka, zaakcentowana kawowość i subtelna goryczka w polskim wydaniu.

Lager:

Pyszny Wyrób- Amber Lager. Ładna miedziana barwa i zaakcentowany aromat czeskiego (o ile dobrze pamiętam) chmielu. Przyjemna goryczka w odpowiedniej ilości.

Ale:

McFarmer- American IPA. Jak słyszę Reden to właśnie (obok Milkołaka) mam je przed oczyma. Prosta, symboliczna, wręcz genialna etykieta oraz wybitnie amerykański aromat i smak. Z chmieli od razu zauważyłem Citrę oraz Amarillo. Pewnie było jeszcze kilka innych odmian, za sprawą których przeniosłem się do Texasu i bardzo przyjemnie wspominam ową wycieczkę. Taka powinna być AIPA. Serdecznie polecam położyć się wśród nieskończonych hektarów zboża i poczuć prawdziwie amerykańskie letnie popołudnie...

Ale Mozajka- American Pale Ale, single hop
Troszkę pokręcone jasne piwo. Smaczne, lekko orzeźwiające i nieźle pachnące. Tak je zapamiętałem...

Żniwa chmielarzy- Polskie IPA. Ukłon dla naszej Ojczyzny i naszych chmieli: Marynka, Sybilla, Lubelski i Lunga. Na etykiecie dwa worki i koszyk (granulatu? ;-) ). Chyba sami docenicie to piwo. Poczujecie w nim dobre polskie chmielobranie. Tutaj nie żałowano ani na aromat, ani na goryczkę. Dobra Polska IPA- czemu nie?

Kaffirapaaa- jest to takie nie do końca normalne American Pale Ale. Pytanie: dlaczego? Otóż zawiera ono nieco liści Kaffiru. Są to liście tajskiej limonki. Wyczuwalna amerykańska Citra. Lekkie i dobre piwo na ugaszenie pragnienia. Warto spróbować je latem, choć niekoniecznie. Prawdziwy Beer Geek weźmie wszystko na klatę ; - ).

Pszeniczne:

Łan Wheat- jak sama nazwa wskazuje to amerykańskie piwo pszeniczne. Mega orzeźwiające i cytrusowe. Dobre! Podobają mi się trzy kłosy pszenicy na żółtym, słonecznym tle.

Banany na rauszu- bardzo fajny dymiony Weitzen (Rauchwaitzen).
Wędzony słód, subtelna, acz zaznaczona goryczka choć chyba nieco w czeskim wydaniu. Dla wielu moich znajomych próbowanie piw dymionych to jeszcze kwestia przyzwyczajenia. Początkowo warto wskazywać im aromaty z pominięciem oczywistej wędzonki , a później okaże się, że ma to dla nich sens.

Oto prawie wszystkie piwa, które spróbowałem. Jak widzicie zarówno nazwy, symbole na etykietach i dobrze skomponowany smak mają sens. Bardzo mi się podoba pewnego rodzaju konsekwencja w kreowaniu nowych piw Redenu. Każde piwo jest bardziej lub mniej warte uwagi, jednak zapewne jest jej warte. Oczekujcie tyle ile potrzeba, a żaden z Was się nie zawiedzie.
Browar Reden mnie nigdy nie rozczarował.
Jak dla mnie wariacja na temat Milkstout'a w przypadku kawowego Milkoffeel'a szaleństwem nie była, ale było to piwo naprawdę dobre. McFarmer przeniósł mnie na zupełnie inny kontynent, a z kolei Żniwa Chmielarzy przywróciły do Ojczystego kraju i pokazały, że po naszemu też można. Można, bo można i da się!



Komentarze